W moim pierwszym poście, już blisko dziesięć lat temu, napisałam ,że po przejściu na emeryturę czułam się zagubiona , zdziwiona ogromną ilością wolnego czasu.
Zapisałam się na Uniwersytet Trzeciego Wieku i postanowiłam zająć się sprawami na które nigdy nie miałam czasu gdy pracowałam. To na UTW po raz pierwszy zaczęłam malować i wykonywać różnego rodzaju ozdoby. Wędrować z grupą turystyczną , na sekcji literackiej pisać wiersze, i śpiewać w zespołach. Sprawiało mi to wielką radość.
Od dziewięciu miesięcy ponownie jestem zagubiona, ponownie mam olbrzymią ilość czasu z którym nie wiem co zrobić. Sposobów zapełnienia czasu znalazłoby się wiele , ale co zrobić gdy chęci brak:))
Wystarczy tego filozofowania.
Taki zachód słońca zobaczyłam wczoraj przez kuchenne okno.
Bardzo mi się spodobał, pomyślałam wówczas o moim wierszu, który napisała dwa lata temu.
Skrawek mojego nieba
to ten kawałek od wschodu
patrzę na niego codziennie
z okna mojego pokoju.
Oglądam niebo o świcie
kiedy przestaje być czarne
poświata na nieboskłonie
nadejście słońca ogłasza.
Zmienia się moje niebo
tworzy się gama kolorów
a słońce zza horyzontem
czerwienią jak ogień płonie.
Patrzę na niebo w dzień biały
gdy jest jak morze błękitne
lub zasłonięte chmurami
raczy nas deszczem obfitym.
Spoglądam w niebo o zmroku
w poszukiwaniu gwiazd srebrnych
witam się z młodym księżycem
z pierwszą wieczorną gwiazdeczką.
Skrawek mojego nieba
to ten kawałek od wschodu
z każdą minutą jest ciemniej
w oknie mojego pokoju.
W 2013 roku zrobiłam zdjęcie wschodu słońca z okna mojego pokoju.