poniedziałek, 7 grudnia 2020

Pies - mój przyjaciel.

 

Od kiedy pamiętam zawsze, no prawie zawsze był przy mnie pies.

Wychowałam się w mieście , na pierwszy piętrze w poniemieckim bloku, nie wiem więc co to znaczy pies na uwięzi w budzie. Pies to był przyjaciel , a prawie członek rodziny,  który mieszkał z nami . Był towarzyszem zabaw dzieci w domu a także na podwórku. Gdy suczka z którą się wychowałam odeszła, bardzo to wszyscy przeżyliśmy . Przez dłuższy okres  nie było w moim rodzinnym domu psa.

Pojawił się gdy mieszkałam już poza domem. Był to Bobik, foksterier szorstkowłosy. Typowy pies myśliwski, znalazł się u moich rodziców, ponieważ ktoś go wyrzucił. Był rzeczywiście wielkim psotnikiem, szybki i zwinny. Mimo swojego upartego charakteru szybko się uczył i lubił się bawić z  dziećmi.

Gdy moje starsze dzieci miały po 6 i 7 lat przyprowadziły z podwórka  wielorasowca Misia. Wyglądał jak półtora nieszczęścia. Chudy, brudny. wyliniały

Mówiąc szczerze nie potrafiłam dzieciom odmówić, gdy przez dwa tygodnie nosiły dla psa obiad, do lecznicy oddalonej o dobre dwa kilometry . Weterynarz zobowiązał się wyleczyć psa za darmo, ponieważ dzieci przygarnęły znajdę. W ten sposób  Misiek został członkiem naszej rodziny

Był u nas 17 lat, był bardzo dobrym wiernym psem. Gdy go przygarnęliśmy miał około dwóch, trzech lat. Gdy odchodził był staruszkiem,  niedowidział, niedosłyszał, ale do końca trzymał się dzielni.

Na zdjęciu, Misiu jeszcze w pełni sił z moją kochaną trójką:))

Po odejściu Miśka powiedziałam sobie –koniec więcej żadnego psa. Zbyt dużo kosztowało nas rozstanie.

Minęło kilka lat , przeszłam na emeryturę. Zamknęłam się w domu nie bardzo sobie radziłam z wolnym czasem i wtedy kupiłam Kaję.


Miała cztery tygodnie, była malutka i wymagała z mojej strony dużo cierpliwości w wychowywaniu i sprawowaniu nad nią opieki. 

A do zabawy były wnuki.

Mój najstarszy wnuczek  Grzesiu uwielbiał wspólne spacery.


Kaja lubiła dzieci , była świetna towarzyszką ich zabaw:))

                     Razem biegały

                                                        przytulały się

                                    



zaglądały sobie w oczy



                  .

 a nawet wspólnie  oglądały telewizję.


Spacery ? Wnuki owszem wybiegały nieraz z Kają ,był to jednak przede wszystkim mój obowiązek .Obowiązek ale i przyjemność. Dzięki niej wychodziłam z domu, dużo spacerowałam .

                              To jedno z ostatnich zdjęć Kai ,widać że była staruszką

Wspomnienia  te napisałam pod wpływem  postu IWONKI. Każdy kto miał lub ma psa wie jak wielkim i wiernym jest  przyjacielem . 
Na koniec zdjęcie mojej młodej Kai zimą.


                                   Przechodnie żartowali , że  zgubi mi się w śniegu:))


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:))