Przez ostatnie dni byłam u mojej córki na wsi. Zero
internetu , zero telewizji, zero komputera .
Nie, żeby nie było u niej tych mediów. Owszem są, ale kto
traciłby czas na siedzenie w domu ,gdy robiąc
krok jesteś na dworze ,siadasz i kończysz pić kawę na tarasie w cieniu młodej
sosny.
To nie oznacza , że tylko siedziałam ,piłam kawę i zachwycałam się przyrodą. O nie. Wokół nowo
wybudowanego domu jest wiele do zrobienia. Oj bardzo wiele.
Planowałam, że napiszę, któregoś wieczoru post z naszej
niedzielnej wyprawy rowerowej, ale zwyczajnie nie było na to czasu.
Mam nadzieję, że dzisiaj go napiszę w całości.
Zebrało się nas wyjątkowo dużo. Początkowo 16osób.
Po chwili okazało się ,że jedzie jeszcze z nami Alicja.
Na Alicję zaczekała Teresa z Andrzejem a my ruszyliśmy.
Po przejechaniu sporego odcina postanowiliśmy poczekać na goniącą nas trójkę.
Od tego momentu jechaliśmy już jako grupa siedemnastoosobowa .
Wyjechaliśmy wcześniej niż zwykle. Celem naszej wyprawy był Boryszyn , który oddalony jest o prawie 20km od Świebodzina. W miejscowości tej istnieją bunkry, które stanowią część Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień tzw Pętla Boryszyńska.
Przerwa w Lubrzy.
Jechało się nam dobrze, było ciepło wiał lekki wiatr więc nie zatrzymując się więcej , dojechaliśmy do Boryszyna.
Gdzie oczekiwał juz na nas przewodni.
W tym miejscu muszę powiedzieć , że ja nie planowałam zwiedzania bunkrów . Od pewnego czasu mam klaustrofobię. Nie mam pojęcia dlaczego ją dostałam , ale niestety mam i w pomieszczeniach zamkniętych(bez okien) nogi mam jak z waty i nie jestem w stanie się ruszyć. Odkryłam to we Wrocławiu gdy chciałam zwiedzić "Panoramę Racławicką"
Oczywiście z aparatem w ręku odprowadziłam grupę do samego wejścia.
Czułam się dziwnie, patrząc jak znikają pod ziemią.
Zdjęcia w bunkrze robił szef.
Niektóre pomieszczenia były jasne i szerokie, ale inne wąskie i ciemne.
W tym czasie
ja pilnowałam rowerów
i oczywiście robiłam zdjęcia.
Polana i wejście do bunkra.
Po około godzinie grupa wyszła.
Mimo ,że wszyscy mieli skafandry byli bardzo zmarznięci. Na dole było około 10C.
Ręce Ali i Marysi( tak jak wszystkich) były zimne jak lody.
Wydawało mi się ,że najbardziej zmarzła Lila.
Jak zawsze mieliśmy naszą kawę, która szybko rozgrzała , a placki i ciastka dodały nam energii do pokonania drogi powrotnej.
Do naszej grupy dołączyły następne dwie osoby Maryla i Fredek.
Mam nadzieję ,że będą z nami jeździć już na stałe.
Niedzielna wyprawa była bardzo udana. Pokonaliśmy blisko 40 km. To nasz nowy rekord.
Zwiedzenie bunkra pozostawi w grupie niezapomniane wrażenia.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:))
Gdy widzę rowery - to jestem i ja ! Podziwiam Waszą grupę. Fajne macie wyprawy i pewnie dobrze się Wam razem jeździ i spędza czas. W moim mieście działa Stowarzyszenie Rowerowe ''Roweria''. Ja nawet nie próbuję z nimi jeździć, bo większość członków jest ode mnie dużo starsza, a wymiatają na tych rowerach jakby mieli po 18 lat !!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Wasz zapał i kibicuję :)) Wirtualnie podróżuję z Wami :))
Witaj. Wybieramy sie z chłopem do tych bunkrów i dojechać nie możemy. Już od wielu lat M o tym mówi. Po bunkrach mogę chodzić, choć nie przepadam ale mąż jest górnikiem, więc ciemności i zamknięte pomieszczenia nie są mu obce. A to że Ty z grupą jeździsz, jesteś aktywna i nie narzekasz, jak niektórzy emeryci, to bardzo w Tobie cenię. I te Wasze tereny są piękne. Po studiach w Zielonej Górze, zawsze chciałam w tym mieście mieszkać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiędzyrzecki Rejon Umocniony (MRU),to jedna z większych atrakcji turystycznych na Ziemi Lubuskiej, jak dobrze, że dotarliście do Boryszyna, trud podróży opłacił się. Podziwiam Was i gratuluję:)))
OdpowiedzUsuńTeż bym nie weszła do bunkra, a szczególnie do małych i niskich pomieszczeń. Ty tam nie byłaś, ale miałaś kolejną przyjemność jazdy na rowerze. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń