środa, 30 kwietnia 2014

Wyprawa rowerowa 5/2014r

W tym roku pogoda jak na razie dopisuje rowerzystom.
               Jest nas co raz więcej. W niedzielę jechało dwadzieścia osób.

Trasa : Świebodzin - Rozłogi - Wilkowo - "Pniewski Ług"- Wilkowo - Świebodzin. 22km.

                    Zatrzymaliśmy się na chwilę na roztaju dróg w Rozłogach.

                                         i nad jeziorem w Wilkowie.  
  Dalej jechaliśmy w kierunku Lubrzy.
Nie dojechaliśmy do lasu, ale zaraz za Krzemionką skręciliśmy w lewo. Celem niedzielnej wyprawy był rezerwat przyrody " Pniewski Ług". Kilkukrotnie byliśmy w jego pobliżu. Myśleliśmy nawet , że trafimy na jego teren , ale jak do tej pory zawsze zostawał gdzieś z boku.
Po drodze wjechaliśmy do lasu,a następnie zobaczyliśmy polankę po wyrębie brzóz.
                             W sam raz na odpoczynek i wypicie kawy.
                                   Do kawy mieliśmy pyszne  urodzinowe ciasto od Basi.
A jak urodziny to tradycyjne odśpiewaliśmy STO LAT.
                                 Były życzenia, uściski
                                                i całuski.
                              Na świeżym powietrzu,
                                       po wysiłk, kawa smakowała wybornie.
Ciasto znikło szybko.Po placku były jeszcze ciastka i śliwki w czekoladzie. Nikt nie martwił się o kalorie, przed nami było jeszcze wiele godzin jazdy .
Przed ruszeniem w dalszą drogę" zdobyliśmy"  jeszcze szczyt.......
                                                   
                             Ruszyliśmy dalej lasem.
                                       Trochę pomogła nam mapka,
                                       którą miała Małgosia.
                                Bez żadnego kłopotu trafiliśmy do rezerwatu.
              Od tego momentu nasza grupa zamieniła się w grupę pieszych.
                                            Ścieżki były nieprzejezdne.
                                Powietrze czyste,
                                               ciekawe widoki
( będących pod ochroną)  torfowisk porośniętych brzozami i sosnami.
Gdzieś tam przy podłożu znajdują się rośliny zagrożonych gatunków:
                                                              rosiczki okrągłolistnej,

                                                                      bagnicy torfowej

                                                      i przygiełki białej.
Oczywiście nikt z nas nie ryzykował zejścia w pobliżu bagien (zdjęcia roslin z internetu.)
Na pewno wrócimy jeszcze do rezerwatu.Może uda nam się tak przybliżyć obraz bagień ,że zrobimy własne zdjęcia tych roślin.
Niedzielna wyprawa była wyjątkowo trudna.Dużo kilometrów przejechaliśmy nierównymi , pełnymi wystających korzeni  leśnymi ścieżkami.  Często musieliśmy prowadzić rowery.. My stali bywalcy jesteśmy już zaprawieni w pokonywaniu przeszkód.
 W wyprawie , po raz pierwszy jechali
                                             Małgosia i Piotr.
Cieszyliśmy się ,że dołączyli do nas.Trzymali się dzielnie, ale pod koniec wyprawy, już w Świebodzinie, bardzo blisko domu Piotr przewrócił się.Prawdopodobnie , bo nie widzieliśmy tego .Bylo to już  w chwili rozłączenia się grupy , gdy każdy kierował się do swoich domów.
Wiemy ,że Piotr jest już po operacji biodra - życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Pozdrowienia od całej grupy i do zobaczenia.:))



Serdecznie pozdrawiam jak zawsze wszystkich odwiedzających mój blog:))

sobota, 26 kwietnia 2014

Wycieczka do Wolsztyna

W czwartek 24 kwietnia wybraliśmy się na trzecią w tym roku jednodniową wycieczkę.
                                                 W oczekiwaniu na autokar.

Jechaliśmy do Wolsztyna powiatowego miasteczka w województwie wielkopolskim.
Zwiedziliśmy  jedyną czynną w Europie parowozownię.

Przed pojawieniem się przewodnika pstryknęliśmy kilka zdjęć.

                                  Nasza grupa na tle lokomotywy.

Przewodnik opowiedział nam historię parowozowni i poszczególnych lokomotyw.

Największą lokomotywą jest Piękna Helena, której wielkie koła mają średnicę 2m.
                                 Jak widać są większe ode mnie:))
Na terenie parowozowni znajduje się muzeum,
gdzie zgromadzone są przedmioty związane z koleją.
My oczywiście znamy i pamiętamy te eksponaty,
ale dobrze, że są zebrane w jednym miejscu , bo moje wnuki  będą mogły zobaczyć je tylko w muzeum.

Z parowozowni udaliśmy się do muzeum  Roberta Kocha.
Sławny lekarz , odkrywca bakterii wywołującej gruźlicę mieszkał w Wolsztynie w latach 1872- 1880.
W budynku w którym mieszkał utworzono muzeum

 Gabloty z fotografiami, stylowe meble, mikroskopy, probówki,kopie dokumentów

        pokazują w jakich warunkach pracował  laureat Nagrody  Nobla.

                                                  Na zdjęciu kopia dyplomu.
Do księgi pamiątkowej jak zawsze wpisała się w naszym imieniu Maryla.
                                           Wspólnych zdjęć nigdy za wiele .

Następnie zwiedziliśmy późnobarokowy  kościół p.w. NMP Niepokalanego Poczęcia.
Wnętrze kościoła kryją sklepienia żaglaste pokryte rokokową polichromią o tematyce biblijnej.


W Wolsztynie  w latach 30-tych XX wieku mieszkał i tworzył Marcin Rożek , polski rzeźbiarz i malarz profesor Szkoły Sztuk Zdobniczych w Poznaniu.
Muzeum powstało w oparciu o prywatną kolekcję (obrazów i rzeźb artysty ) jego siostry Jadwigi.
Spodobała mi się praca wykonana ołówkiem.
Za domem  w kierunku jeziora znajduje się ogród,
w którym właśnie zaczęły kwitnąć bzy i rododendrony.
Ozdobiony rzeźbami dłuta Marcina Rożka zachwycił nas.
Mimo, że właśnie zaczął padać deszcz 
nie zrezygnowaliśmy ze spaceru.
Na koniec chcę tu napisać ,że podczas okupacji Marcin Rożek  został uwięziony przez 
Niemców  w Forcie II w Poznaniu,  a następnie, za odmowę wykonania rzeźby Hitlera przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie wkrótce zmarł . 
Uważam ,że wycieczka bardzo udana .Okazuje się ,że nawet w takim małym miasteczku żyli i tworzyli wspaniali ludzie, tworząc naszą historię.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:))


wtorek, 15 kwietnia 2014

Papierowe(guillingowe) jajka - 14r


Na cotygodniowych spotkaniach w klubie turystycznym siedzę zawsze przy tym samym stoliku. Tak się już przyjęło , że każdy zajmuje swoje miejsce.
Postanowiłam ,że zrobię jajka metodą guillingową dla każdej z nas.
Robienie jajek sprawia mi przyjemność.
Zrobiłam sześć nowych jajek i biorąc pod uwagę te które pokazywałam w ostatnim poście miałam razem osiem.

                               Żółto- niebieskie wybrała sobie Basia, a to kolorowe  Wala.

                                   Czerwono - białe były dwa,
                               
                                 powędrowały do domu Tereni i Bogusi.

                                      Brązowo- żółte spodobało się Czesi.

                       
                                To z zielonym akcentem wybrała  Janeczka,
                                         a z fioletowym Jadzia.
                                     
                                 Było też  ósme jajko.
Niestety, podczas wybierania  wpadło do kawy. Kawę mogłam  wymienić, ale jajko musiałam wyrzucić. Została tylko fotografia. Liliuś nie było Ciebie na naszym spotkaniu więc ......
Na pewno kiedyś zrobię dla Ciebie też jakąś ozdobę tą metodą. Może mały obrazek, ale to już po świętach.
Z moimi ozdobami wielkanocnymi  będzie jajko, które miało jechać do Niemiec.
W dzień wyjazdu skręciłam  kolano i musiałam zostać w domu.
Po zrobieniu zdjęcia i wizycie u chirurga okazało się ,że to nie zwichnięcie ale" robota"  zwyrodnienia.
Dostałam tabletki i maść, a jeżeli nie minie ból to mam receptę z zastrzykami.
Nie będę jednak opisywać historii mojego kolana. Najważniejsze, że będę mogła jeździć na rowerze, tylko muszę uważać.
             Pokażę jeszcze palmę którą zrobiłam w piątek na zajęciach  sekcji artystycznej. 

I jeszcze raz moje jajko  na podstawce, którą zrobiłam już dawno ale nie bardzo mi się podobała.
                          Teraz razem z jajkiem stanowią dość ładny komplet.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających:))