Tydzień temu temperatura w słońcu przekraczała 30st C.
Wczoraj gdy wyjeżdżaliśmy termometry wskazywały zaledwie 7 kresek powyżej zera.
Po drodze zastanawialiśmy się ,o której dojdą nasze koleżanki, zwolenniczki pieszych wędrówek.
Na miejscu okazało się ,że koleżanki tym razem zamieniły kijki na samochody i część już na nas czekała,
a pozostałe właśnie dojechały.
Janeczka ,która kilka dni temu wróciła z pielgrzymki, wręczyła Andrzejowi, jako szefowi grupy, breloczek ze św. Krzysztofem, żeby chronił nas w czasie naszych wypraw.
Po tych wzruszających chwilach wniesiono indyka.
Wyglądał smakowicie.
Dla każdego starczyło.
Obok indyka były różne sałatki,
ciasta i wiele innych pyszności które przywiozły ze sobą panie.
Chociaż niektórzy marzyli tylko o gorącej kawie,
na świeżym powietrzu wszystko nam smakowało.
Po indyku zostały prawie wspomnienia.
Humory jak zawsze nas nie opuszczały.
Radości było co niemiara.
Wandzia z Alicją zastanawiały się czy nie lepiej by było wrócić do domu tak jak widać na zdjęciu.
Nie obyło się bez piosenek, a dziewczyny zatańczyły "Trojaka".
Gdy Alicja dziękowała Jagodzie za kolejne przyjęcie nas na swoim podwórku, po naszą gospodynię przyszły dzieci z wioski, przypominając o majowym.
Polacy wracają do tradycji.Do niedawna fotografowałam same zabytkowe kapliczki.
A ta, to już druga, jaką spotkaliśmy ,nowo wybudowana .
Pierwszy raz wzięłam udział w takim majowym nabożeństwie,w polu przy kapliczce..Ale na długo zapamiętam majowe pieśni , które zaśpiewaliśmy wspólnie z mieszkańcami.
I to już prawie koniec naszego pobytu u gościnnej koleżanki,
która na pożegnanie, jak uprzednio, rozdała wiele szczepek kwiatów ze swojego ogródka.
Tradycją już jest, że robimy wspólne zdjęcie na początku i na końcu naszych wypraw.To zdjęcie zrobił nam pan ,który oznajmił nam ,że jeździ sam rowerem i pokonuje trasę 60-70km, a był może nawet starszy od nas.Z jednej strony pozazdrościliśmy mu takiej kondycji ,a z drugiej strony pocieszył nas , że my też możemy przejechać więcej kilometrów.
W następną sobotę mamy wziąć udział w Rodzinnym Rajdzie Rowerowym, którego trasa ma 46,1km. Damy radę??
Tenui,dacie radę,co to jest dla was 46km, przecież juz od marca przygotowujecie się do Rajdu Rowerowego.Przyjdziemy kibicować.Piknik u Jagody był naprawdę udany,dziękujemy pomysłodawcom:)Zdjęcia i relacja doskonała.
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka! Aż Wam zazdroszczę,co to dla was 46 km.
OdpowiedzUsuńTreningi macie już za sobą. Pozdrawiam.
...dacie radę:) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Ale faja drużyna. Dzielne jesteście kobietki 7 stopni, no, no. A ten indyk to na pewno był pyszny. Sama bym sęe poczęstowała. Co do następnej jazdy. Uważam Teniu, że jesteś zahartowana w jeździe i dasz radę. I to towarzystwo na pewno się wspiera. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńOczywiście,że dacie radę:)))))Piękna i "apetyczna" wycieczka.Tylko że zgłodniałam oglądając tego indyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie
Teniu, dacie rade, dacie:) Dzielne z was dziewczyny, aj eszcze z takim przewodnikiem.
OdpowiedzUsuńBryloczek ze Sw. Krzysztofem niech was zawsze chroni.
Tak trzymajcie, usciski dla calej ekipy:)
I jak, pojechaliscie na ten rajd rowerowy? 46 km - fiu fiu... Nie przelewki :-)
OdpowiedzUsuńDawno do Ciebie nie zaglądałam, a tu tyle fajnych wycieczek było. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTereniu jesteście dzielna grupą i ze wszystkim dacie sobie radę...Przyjęcie u koleżanki się udało indyk wyglądał smakowicie...Zdjęcia rewelacyjne...Cieplutko pozdrawiam wspaniała grupę...
OdpowiedzUsuń