poniedziałek, 12 maja 2014

Wyprawa rowerowa 6/2014r

Tak jak pisałam w poprzednim poście niecierpliwie czekałam na naszą wyprawę rowerową.
Pogoda na szczęście dopisała .
                                               Świeciło pięknie słońce ,
             wokół roztaczał się przyjemny zapach kwitnących drzew.
Trasa: Świebodzin - Ołobok - drogi, dróżki i ścieżki leśne- Łąkie-Ołobok- Świebodzin. 27km
Zebrało się nas trzynaścioro i ruszyliśmy w kierunku Ołoboku. Tam okazało się ,że nie ma z nami naszego kolegi.
Trochę się zdenerwowaliśmy. Zagubiony kolega jest najstarszy z nas. Próba połączenia się z jego komórką zakończyła się fiaskiem( odzywała się od razu poczta).
Ponieważ byliśmy umówieni z panią Danusią z Ołoboku , Terenia z Fredem zawrócili(w poszukiwaniu kolegi) , a grupa pojechała dalej.
          Na zdjęciu z panią Danusią, która obiecała pokazać nam ciekawe miejsca.
                        Po drodze robiliśmy strzałki dla Tereni i Freda.
Na każdym zakręcie zawieszaliśmy na drzewie szarfy, które miała Halinka.
                           Wjechaliśmy w las ścieżka była ledwo widoczna.
                       Minęliśmy strumień w którym woda była czyściuteńka,

drzewo, które wyglądało tak jakby ktoś wyrwał go i posadził korzeniami do góry,
Pod drzewem było tak dużo komarów, że pozapinałam się pod samą brodę, a nawet naciągnęłam kaptur.

 Zostawiliśmy rowery a sami wdrapaliśmy się, za panią Danusią, na wał.
                                Tu trawa sięgała nam do kolan,
                                 ale dzielnie brnęliśmy dalej.
Okazuje się,że pani Danusia doprowadziła nas do znanej nam  śluzy wodnej .Byliśmy przy niej ale po drugiej stronie. Można o tym przeczytać tutaj.
                                       Wspólne zdjęcie" zdobywców"
Już mieliśmy wracać gdy doszła do nas Terenia z Fredem. Trafili do nas po strzałkach i dzięki szarfom.
    Niestety nie znaleźli naszego kolegi. Do tej pory nie wiem co się z nim dzieje Mam nadzieję, że nic się nie stało i szczęśliwie wrócił do domu.
                                          Jeszcze kilka zdjęć
                                    i wróciliśmy do rowerów.
Czas najwyższy był już na kawę.

                               Znaleźliśmy piękną polanę.
                                gdzie z przyjemnością odpoczęliśmy.
Dalej jechaliśmy lasem, ale z wąskiej ścieżki wjechaliśmy na szeroką, równiutką drogę.
Nie mogliśmy się nadziwić, że przez las biegnie taka" porządna' droga i to w różnych kierunkach. Jakby ktoś przygotował prawdziwą ścieżkę rowerową biegnącą wśród drzew.
Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie jak mówi pani Danusia był stary młyn.
                                       Miejsce piękne,

                                       Jak zawsze" napstrykaliśmy" zdjęć.
Okazało się, że jeżdżąc leśnymi ścieżkami zbliżyliśmy się do Łąkie.
Jadąc dalej przez las zobaczyliśmy
               dwa ogromne grzyby , a obok trochę mniejszy trzeci.

Wyjeżdżając z lasu trafiliśmy do Łąkie. Tu postanowiliśmy , że odprowadzimy panią Danusię do Ołoboku.
Po drodze zatrzymaliśmy się przy polu z rzepakiem. Już prawie przekwita ,
więc to ostatnia szansa  na zrobienie w nim zdjęcia.
Dojeżdżająć do Ołoboku zauważyliśmy ,że niebo niebezpiecznie zachmurzyło się.
                                   Pożegnaliśmy się z panią Danusią, w podzięce  podarowaliśmy znalezione grzyby.

 Wszyscy ubraliśmy kamizelki i ruszyliśmy w kierunku Świebodzina.
Deszczowa chmura wyraźnie nas goniła.
Gdy dojechaliśmy do ścieżki rowerowej w Lubogórze, wokół zrobiło się tak ciemno ,że nasze kamizelki błyszczały jak w nocy.
Wciąż była jeszcze szansa , że uda nam się dojechać do domu przed deszczem.
Niestety. Deszcz dopadł nas na działkach w Świebodzinie, w pobliżu domu lunęło na dobre. Postanowiłam wjechać na chodnik , ztrzymać się i ubrać skafander. Pośliznęłam się na krawężniku i "wyrżnęłam jak długa".
Leżąc pomyślałam nawet, że co będzie jak nie dam radę się podnieść.
Okazało się jednak ,że skutki upadku nie były takie straszne.
Oczywiście jestem obolała mam zdartye kolana i trochę sinców, ale jest dobrze.
Cieszę się, że byłam na tej wyprawie. Mam nadzieję, że za tydzień znowu pojedziemy:))
Jak zawsze pozdrawiam wszystkich odwiedzających .
Na koniec kilka słów do moich blogowych przyjaciół. W sobotę odwiedziłam wasze blogi, przeczytałam najnowsze posty i napisałam komentarze. Dzisiaj przed napisaniem mojego postu byłam u was ciekawa czy któraś  odpisala na mój komentarz i odkryłam , że żaden nie został opublikowany. Nie wiem ale chyba coś się dzieje  na stronie blogera. Zdarzało mi się wcześniej w pojedyńczych przypadkach ale myślałam, że to ja nie wcisnęłam "opublikuj". Może ktoś z was też miał taki problem.Proszę o radę:))

4 komentarze:

  1. Kochana!! ale wyprawa z przygodami, czytalam z zaciekawieniem...ladnie wiosennie no i ulewa tez byla. Dobrze,ze Twoj upadek skonczyl sie w miare dobrze...a ten kolega, ktory sie zgubil...? napisz co sie z nim stalo. sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. To była wycieczka rowerowa z przygodami.
    Ale były też piekne chwile.Pozdrawiam i życzę żeby poobijania zniknęły.
    W niedzielę ruszamy w dalszą trasę tego Tobie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A miała być zwykła spokojna wiosenna wyprawa, a tu tyle przygód i jeszcze tajemnicze zniknięcie. Dobrze , że ten Twój upadek był niegroźny w skutkach! Dobrego i spokojnego tygodnia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowa wyprawa, nowe przygody, nowe doznania, to jest właśnie to co u Was cenię najbardziej. Tak trzymajcie!!! Życzę wiele tak ciekawych przygód tylko bez upadków. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń