W piątek był upał, w sobotę nagle zrobiło się zimno i lało, a w niedzielę znowu ładnie. Pogoda akurat do jazdy rowerem: ciepło, słonecznie.
Przejechaliśmy 22 km trasą: Świebodzin- Wilkowo- Lubrza- Ługów- Świebodzin.
Tym razem było nas tylko pięcioro, ale 5 to też bardzo ładna liczba.
Ruszyliśmy ścieżką rowerową w kierunku Lubogóry.
Skręciliśmy podobnie jak w zeszłym tygodniu w prawo, w polną drogę.
Zatrzymaliśmy się się, przy przydrożnych śliwach.
Amatorów na te śliwki pewnie było już wielu, bo na niskich gałęziach nie było ani jednej śliwki.
Okazało się, że w naszym gronie mamy wiewiórkę dla której wejście na drzewo, to drobiazg.
Wspaniale wyglądała w górze, ukryta między gałązkami drzewa.
Trochę obawialiśmy się, czy ta brawura nie skończy się upadkiem.
My drżeliśmy na dole, a ona dosłownie przeskakiwała z gałęzi na gałąź.
Odetchnęliśmy z ulgą gdy znalazła się na ziemi.
Pojechaliśmy w kierunku lasu.
W lesie jak zawsze cięły komary. Przejechaliśmy go w miarę szybko.
Napisałam w miarę szybko, bo bez przystanków nie obyło się.
To ktoś zauważył niezwykłą roślinkę,
lub droga była zbyt stroma.

Po wyjeździe z lasu chwila konsternacji.
Nasz szef zastanawiał się w którą stronę jechać, a ja podziwiałam olbrzymią ilość żołędzi na niewielkim dębie.
Okazało się, że nawet Andrzej może się pomylić.
Ale kto pyta ten trafia do celu.
Zawracamy.
Do końca naszej wyprawy nie było więcej niespodzianek.
Dojechaliśmy bez przeszkód do Wilkowa.
Jak widać nasi kierowcy wciąż nie są zbyt uprzejmi. Nasza koleżanka została po drugiej stronie ulicy i czekała dobrą chwilę, aż samochody ją przepuściły.
W Wilkowie zrobiliśmy zdjęcie pod głogiem obrzuconym owocami.
W tym roku (mimo majowych przymrozków) owoców jest bardzo dużo.
Wygląda na to, że natura gromadzi zapasy dla zwierząt na mroźną zimę.
Na drodze w kierunku Lubrzy zrobiliśmy sobie przerwę na kawę.
Kamienie to dobre miejsce do siedzenia. Tylko kto je tak szeroko porozstawiał?
Jadzia kupiła kamizelkę odblaskową. Tu oficjalna przymiarka.
Być może wszyscy sobie takie kupimy.
Przed nami szaruga jesienna. W kamizelce będziemy lepiej widoczni dla mijających nas samochodów.
Napotkani spacerowicze chętnie zrobili mam wspólne zdjęcia.
Na tej drodze rosły również śliwy.
Owoce jak wszędzie zostały już tylko na wierzchołkach.
Ruszyliśmy dalej.
Dojechaliśmy do drogi szybkiego ruchu.
Pożegnaliśmy gminę Lubrza.
Jak zawsze gdy nie ma kogo poprosić, Andrzej robi jedno zdjęcie,
ja drugie.
Gdy przyjechaliśmy do Ługowa, zatrzymaliśmy się przy kościółku.
Jak zawsze zdjęcia na pamiątkę.
A to już Świebodzin.
Dziewczyny mówią, że to kalina.