Wiem, miałam wyjechać.
Życie jednak rządzi się swoimi prawami i co jakiś czas zmienia nam plany.
Zostałam w domu, a do mnie przyjechała siostra.
W niedzielę obie wybrałyśmy się na rowery.
W umówionym miejscu były stałe bywalczynie.
Ta najmłodsza to moja siostra. To ona (gdy była małą dziewczynką) wołała na mnie Tenia.
Jak widać nie było z nami Andrzeja.
Niestety wypadki "chodzą po ludziach". Z taką obolałą ręką (przytrzaśnięty palec) nie miał co ryzykować. Mamy nadzieję, że za tydzień będzie z nami.😀
Pojechaliśmy trasą Basi.
Tu na drodze w kierunku Niedźwiady.
W połowie skręciłyśmy w polną drogę,
gdzie zaskoczyły nas motyle. Tyle motyli w jednym miejscu, jeszcze nie widziałam. Gdy przejeżdżałyśmy unosiły się, by za chwilę z powrotem usiąść na trawie, na kwiatach. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia motylkom, gdy unosiły się nad łąką.
Polną drogą dojechałyśmy do Chociul, a dalej do Rudgerzowic.
Po drodze miałyśmy kilka przerw.
Basia ustawia Janeczce licznik, który wskazuje ilość przejechanych kilometrów (wczoraj przejechaliśmy 23 km).
Jak zawsze, kawa.
Wspólne zdjęcie.
Za nami nie ma już pięknych kwiatów, nie ma też falujących łanów zbóż.
Za nami rżysko.
Mimo, że była niedziela na polach pracowały kombajny-zboże trzeba zebrać.
Trwają żniwa.
W Rudgerzowicach niespodzianka-piękny mały kościółek.
Dowiedziałam się, że jest to budowla szachulcowa, że jest na liście zabytków, ale niestety nie ma, żadnych dotacji na remont, a jest on bardzo potrzebny. Choćby dachu, który przy każdej wichurze traci kilka dachówek. Do wczoraj nie miałam pojęcia, że na takich starych budowlach jest dachówka karpiówka, która jest najdroższa. O tym wszystkim dowiedziałyśmy się od bardzo uprzejmego pana (kościelnego), który otworzył nam kościół.
Kościół wybudowano w 1914r.
Ołtarz przeniesiono ze szkolnego kościoła w Świebodzinie.
Natomiast obraz Matki Bożej umieszczono, tu w Rudgerzowicach. Ofiarowany został przez mieszkankę wioski, która przywiozła go ze wschodu (pochodziła z tej samej miejscowości, co ks. Janik-jeżeli ktoś zna tę historię to proszę opisać ją w komentarzach- będę wdzięczna).
Obok kościoła.
Mijając Rudgerzowice dojechaliśmy do szosy -nikt z nas nie chciał ryzykować jazdy wśród pędzących samochodów. Zawróciliśmy do Chociul, a następnie znaną nam ścieżką rowerową wróciliśmy do Świebodzina.
Po drodze widziałyśmy bardzo ciekawy krzew-PERUKOWIEC.
Ostatni łyk kawy.
Jak widać jesteśmy wszystkie zadowolone.
Moja siostra, obiecała, że na pewno jeszcze, kiedyś wybierze się z nami.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających :))